Miała być POŚ, wyszło coś innego: Wielka Betonowa Cysterna - śmierdzący schron :-(
Miało być w głębi ogrodu - trzeba było przesunąć na front - pod furtkę przy betonówce.
Dlaczego?
Częściowo odpowiedź jest w poprzednim poście: Stawiamy szambo, ponieważ:
1.
Nie dostaniemy gwarancji, że plastikowe zbiorniki POŚ nie wypłyną. Raczej odwrotnie - mamy > 90% pewność, że nam wyskoczą w górę - mówiąc slangiem - pójdą na bombę.
2.
W przyszłym roku będzie kanaliza... może... Jeśli gminy nie zostaną zmuszone do wdrożenia planu oszczędnościowego i nowy projektant się wyrobi.
3.
Nie wiadomo, co zrobić z oczyszczoną wodą z POŚ w okresie zimowym. Można lodowisko, ale potem będzie z tego basen błota... Tylu klientów na zabiegi SPA i maseczki z gliny chyba nie znajdziemy...:-(
4.
Lokując instalację w oryginalnym miejscu, mamy 100% pewność, że po deszczach "robimy w kubeł i wiaderka"... Nikt nie wjedzie szambowozem w pole, a max. długość węży to 10-15m. My potrzebujemy min. 65m. Szambowóz potrzebuje utwardzonej drogi...
5.
Różnica w kasie ok. 10 tys. i odmowa dotacji - jako najmniej ważne, ale też znaczące.
To tyle uzasadnienia... Teraz sprawdźmy to w realu:
Rano przyjechała ekipa - jeszcze bez sprzętu, ale sprawdzić, czy wjadą... Mieli przyjechać za 1-1,5 godz. W tym czasie u nas było tak:
Istny Bangladesz! Dzwonimy i odwołujemy... Potem czekamy... Potem oni dzwonią i pytają, czy u nas już "po"... Potem sprawdzamy, czy u sąsiada działa ciężki sprzęt... Działa, więc i u nas "podziałają"... no i w końcu... jadą (a sąsiad ze swoimi zabawkami w tle):
Zaczynamy zabawę!:
Na początek kręcimy się w kółeczko. Kanaliza spod południowego ganku kręci na zachód, a dalej na północ wywija... dokładnie pod przeciwległy narożnik domu:
Po drodze wstawiamy studzienkę rewizyjną - nie ma większych gwarancji, że takie zakrętasy się nie zapchają, więc to dodatkowe zabezpieczenie - będzie skąd czyścić i przepychać... a fuj! Ja tego nie zrobię, co to to nie!!! Strajk będzie i już!!!:
Kopiemy dalej. Na szczęście w rowach jest prawie sucho. Tak pusto jeszcze tu nigdy nie było! Cześciowo to pewnie zasługa sąsiada, który stawia fundamenty pod hurtownię i chyba wyprosił w stacji pomp odpompowanie wody z naszych polderów.
Pusto i sucho, to rzecz względna, prawda? Uwierzcie - na Żuławach tak wygląda SUCHO:
Część ziemi, gliny i piasku panowie wywożą na południowy "trawnik". Niestety szybko dochodzą do wniosku, że tempo osypywania brzegów wykopu jest większe od tempa pracy koparki... i zaczynają wywalać na boki, czyli pod/na ganek:
i za płot:
Wiadział ktoś tam może moje planty? Pod płotem te największe jeszcze widać, przy domu utonęły w błotnistej powodzi :-(
Dobra, nie narzekajmy. Dalej też będzie wesoło!
Próba osadzenia Nr 1:
Szambo niby stoi, ale z 8m3 efektywnie będą pracować może 4m3... Za płytko! Wyciągamy!
Ups... ale auto staje dęba!!! Oby się na dom nie przewróciło!
Ufff... wyjęte! Kopara z 2-ej strony. Dziura coraz szersza... w głąb jakoś nie chce iść... co z dołu wyciągnie, to się z boku oberwie...:
Z kupy błota zza płotu część spłynęła do rowu i go zatkała...
"Co robić, panie Premierze, co robić??", że spytam wyborczo....
Nie czekając na Władzę postanawiamy: przestawiamy mostek i zawalamy rów dalej błockiem... Wolę błoto w rowie, niż w gabinecie i kuchni...:
Wszyscy trzymają kciuki, żeby przy płocie więcej się nie oberwało. Roślinek już nie ma. Poległ Jan Paweł II w liczbie podwójnej z iglakami (trzeba wsadzić te powojniki w inne miejsce, bo lada chwila zakwitną).
Gdy się płot oberwie, za nim wleje się nam pod dom cały rów.
Kurcze! Przecież basen miał być w części ogrodowej, a nie na wejściu do domu!!!
Modlitwy chyba pomogły - nie oberwało się aż tak... Szambo osadzone. Ale obecna sprawność, to i tak tylko 6m3. Może dobije, może osiądzie... Na razie pływa. Zapraszamy na rejsy betonowym kajakiem!:
Potem już tylko zostało przedziurawić to trochę i osadzić kominek:
Ufff... Teraz tylko zostało zasypać:
Niby nic, prawda? Prawie... Bo znowu jezioro nam z nieba się leje:
Do zbiornika nie lejemy wody. Zassało go na dobre. Woda jest wszędzie. Ekipa pomyślała i do basenu dobudowali jeszcze rzeczkę... na szczęście zasila rów, nie nasze bajoro:
I zasypujemy dalej:
Rów odkopany. Szambo zakopane. Szybkozłączka wyprowadzona za płot:
Po roślinkach i agrowłótninie nie ma śladu.
Płot do mycia.
Teren do porządkowania.
Iglaki do odkopania albo ponownego wkopania...
W kaloszach błoto.. bo sięgają do połowy łydki, a błoto do tyłka...
Ale ZROBIONE! Można iść posiedzień na tronie ;-)
Tak skończyła się nasze przygoda z bardzo ekologiczną super-hiper-ekstra-biologiczną i bezzapachową oczyszczalnią ścieków...
Postawiliśmy betonowy sraj-schron. Inaczej się nie dało.
Nam brakło sił, żeby pytać dalej i samemu ryzykować, wszystkim firmom sprzedającym POŚ brakło rzetelnej obsługi i wiedzy w tym zakresie.
Ludzie z ekipy, która stawia szamba non stop na Żuławach mówili, że w takich warunkach, gdzie wszystko się zarywa i samochód staje w pionie jeszcze nie stawiali.
W każdym razie można przyjąć, że mając takie problemy z osadzeniem betonowej kobyły, nie dalibyśmy rady zamontować plastikowego, lekkiego zbiornika.
Trudno, pomęczymy się z tym czymś. Ekologia przegrała :-( buuuuu.......