Obiecane - są nareszcie! Właściwie były już tydzień przed Świętami, ale czasu na wpis zabrakło...
Tylko ja się tak nie bawię - przyjechali na 1 dzień - akurat, gdy ja wyjechałam w delegację... a gdy wróciłam - już ich nie było...
W każdym razie, od 17.12 mamy schody. Żegnaj, drabino... tymczasowo poleżakujesz w przedpokoju, a później i tak się przydasz ;-)
Ze schodami przyjechały parapety:
Domierzone, przycięte i osadzone, tylko jeszcze nie zapiankowane. Miały być w kolorze okien, czyli palisander - zrobili w kolorze ścian... Na razie się zastanawiamy: przemalować - nie przemalować... Decyzja ciągle nie podjęta, ale w każdej chwili mogę to zrobić, więc na razie nie ma "ciśnienia" na malowanie;-)
Przyjechały też "balkoniki" - czyli zakończenia okien szczytowych:
Te są z kolei za delikatne i przy następnej wizycie Ekipy dostaniemy nowe - i mam nadzieję trochę niższe ;-)
Wracając do tematu głównego, czyli schodów. Od początku miały być z zasłoniętymi podstopniami, stąd te elementy są wykonane z płyty. Na plus jest to, że dzięki temu konstrukcja jest sztywniejsza.
Wejście jest odsunięte od komina - tu będzie zabudowa kominka z wnęką. Dalej zakręcają i idą idealnie po kominie, wchodząc do łazienki:
Wyżej jest już tylko wyjście na poddasze i widok z góry:
Schody w zasadzie trzymają się tylko przy wejściu i wyjściu. Na głównym ciągu są wiszące, ponieważ wycinaliśmy słup w łazience, żeby "nawigacja" w niej była bardziej optymalna:
Pod schodami jest kibelek.
Teraz trzeba jeszcze postawić ścianę, która nam odgrodzi łazienkę od klatki schodowej - to zrobimy już sami...