Jak się rzekło, tak się zrobiło:-)
Farby kupione w poprzednią niedzielę...Szl.. mnie trafiał na obsługę w Casto we Wrzeszczu: pani z panem chodzili jak muchy w smole i pracowali chyba za karę; wreszcie znalazł się jakiś młody chłopak "obcykany w te klocki". (Wreszcie, czyli na koniec, gdy staliśmy przy mieszadle i czekaliśmy, aż ktoś bombę zrzuci i się jakiś sprzedawca ujawni, bo nagle tamtą dwójkę leserów wcięło...)
W każdym razie stanęło, że nie bierzemy z mieszacza, tylko gotową w większym opakowaniu. Z wyliczeń wyszło, że 2,5l na sufit za mało, 5l za dużo... ale takie prawie 3l byłoby na styk: - z mieszacza ten sam kolor byłby w opakowaniu 2,8 właśnie. Byłby... gdyby wierzyć, co piszą na opakowaniach w rubryce WYDAJNOŚĆ... W końcu, dmuchając na zimne padło na gotowe 5l. Trudno - zostanie więcej, albo się do czegoś innego zużyje...
Tak więc mamy 5l Dekorala Akrylit W na sufit i 2,5l Bondexa na ścianę...:
Coś ten dekoral nie taki w puszce, jak na próbniku... taki jakiś "pudrowy" i ciemniejszy, niż miał być.... ale może ta jagódka nie będzie zła.
W sklepie jakoś do siebie pasowały na próbnikach... Nawet z kawałkiem naszej ściany się nie gryzło...:
Ale w pokoju? PORAŻKA!!! Bondex wyszedł jakiś krwisty, choć do mojej ulubionej krewki jeszcze mu daleeeekooo...:
Najlepsze jest w tym wszystkim to, że to na Bondexa się zdecydowaliśmy i dobieraliśmy do niego pasujący sufit... Wyszło na odwrót. Kawałki paskudnie czerwono-ceglastego Bondexa zamalowaliśmy Dekoralem. Wszystko jest w jednym kolorze... a my mamy zbędną puszkę farby... Całe szczęście, że tego Dekorala było jednak 5l... ale i tak brakło na drugie pomalowanie ścian. Trzeba dokupić jakiś litr i jeszcze raz "maźnąć". Czyli plan na następną sobotę się krystalizuje...
PS:
Skoro pomalowałam ramkę, rzuciłam też kolor na stare doniczki:
Potem wymyślę na nie coś jeszcze...