Kolejna sobota. Plan skromny. Jest nas tylko 2-ka.
Było trochę grzebania w elektryce. Od jakiegoś czasu mamy świecące światełko na ganku wejściowym. Sterowane sprytnie jednym włącznikiem - tym w wiatrołapie. Zależy jak go wcisnąć: długo czy krótko - a świeci się albo wewnątrz, albo zewnętrzna żarówka na czasówce;-) Czyli zaczynamy wykorzystywać nasze IQ :-D
Teraz nie musimy kombinować przy wychodzeniu z domu (w egipskich ciemnościach) jak tu trafić w mostek i nie wpaść w błoto... Czasu starcza na odjazd, zanim samo zgaśnie:-)
Plan na salon zrealizowany: dokończone malowanie sufitu w części środkowej i przy wyjściu z wiatrołapu oraz trochę porządku przy okazji:
Trochę tej powierzchni w sumie było. Po skończeniu i zdjęciu folii, obszar kuchnia + jadalnia + salon przedstawia się już całkiem nieźle (nawet firanki zostały podpięte):
Udało się też upchnąć resztówkę wełny w ścianę miedzy gabinetem a pom.gospod. Ściana czekała na ostatnie kable sterujące. Te już kupione, wsadzone, więc ścianę będzie można wreszcie zamknąć...:
i pomyśleć nad aranżem - w głowie są 2 wersje i już wiem, która wygra :-)
Oj, będzie ręczna zabawa z tą ścianą! Tylko najpierw trzeba będzie pobawić się przy stole w zimowe wieczory trochę... a jeszcze wcześniej położyć na ten kawałek KG, zaszpachlować, wyszlifować resztę pokoju i pomalować (kolor już znacie).
Co jeszcze na parterze zostało do zrobienia? Maleńki przedpokój - jedyny w całym domu:
Jak widać ten przedpokój to raptem kawałek sufitu między trojgiem drzwi. Dlaczego nie zrobiony od razu? Ponieważ dwa razy zdejmowaliśmy małą płytę z sufitu i za każdym razem, gdy ją kładliśmy była krzywo.. Nie chciała trzymać płaszczyzny z resztą sufitu :-( W końcu okazało się, że jak byśmy nie kombinowali, przyczyna tkwi nie w płycie, a w jednej belce stropowej, której końcówka jest nad tą płytą trochę grubsza... Trzeba ją było delikatnie ściąć i jest gucio:-)
Trzeba jeszcze ten kawałek płyty zagipsować (zrobione od ręki), wyszpachlować, wyszlifować, zrobić krawędzie dodatkowym gipsem... stąd klops - mokrego szlifować się nie da, ani malować...
Oprócz tego na parterze do zrobienia zostały:
--> COKOLIKI w pom.gospod. Odzyskaliśmy maszynę do cięcia płytek i niedługo da się zrobić. Też będzie dłuższa zabawa. Na podłodze leży granit i trzeba się będzie pobawić w ręczne szlifowanie krawędzi cokolików, zeby nie były matowe.
--> SCHODY - miały przyjechać w poprzedni poniedziałek. Przez nasze delegacje, przesunięte na tydzień od 21.11. Ponownie przesunięte - tym razem przez Ekipę, której coś wypadło... Pewnie będą montowane, kiedy znowu będę siedziała w delegacji, czyli za tydzień... pech...
--> malowanie TV-zornii. Przed skończeniem sufitu trzeba zamontować odpływ prysznicowy w górnej łazience. My zamontujemy go sobie... hmm... od dołu... z parteru... a co... ;-D Przez to kawałek sufitu nie będzie mógł być skończony, bo odpływ ciągle nie kupiony - własnego wzoru mi się zachciało i niestandardowej długości:-(
--> ekran w TV-zornii. Robimy za tydzień, czyli w najbliższą sobotę, 27.11;-)
Farby na całą TV-zornię właśnie kupione. Kolory w największym skrócie to: ciemny i jeszcze ciemniejszy... Czy ktoś będzie trzymał kciuki??
___________________________________
PS:
Roślinki jak zwykle nie posadzone... albo pada, albo leje, albo idzie utonąć w błocie...
Na wsadzenie czekają: 2 wytęsknione odmiany jabłoni (Paulared, której nigdzie dostać nie można a lepszego nie jadłam w życiu i Spartan), wielka śliwa, mega-brzoskwinia, 2 odmiany winogrona (jakby ich było u nas mało), chyba z 6 wiciokrzewów w 2 odmianach zimozielonych w różo-wrzosie, biały clematis Popiełuszko, bluszcze i inne "zdobyczne" oraz jakieś 2kg cebulek.
A do wykopania ciągle są jeszcze: 2 odmiany gladioli (w 3 miejscach - grubo ponad setka będzie), mieczyk abisyński (Acidanthera), ananasowiec (Eucomis), Ismene, zaplątane begonie, pewnie zmrożone już komarzyca i stokrotka afrykańska (Osteosperum), z których miałam robić sadzonki.
Masakra! Może mi ktoś słońca i czasu pożyczy???