Z hurtownika w detalistę... [20111022]
Czas zabawić się w detale. W końcu to z nich się życie składa;-)
Pracy przy nich, jak przy każdych pierdółkach, od czorta i trochę... a efekt? Kto by to zauważył...:
Skoro wróciliśmy ponownie na poddasze, zajrzeliśmy z wiaderkiem do łazienki... ale... zamiast zając się jej pucowaniem, rozpoczęło się kładzenie fugi - jasnej fugi:
Dla równowagi - na parterze ganiałam ze szmatą: po meblach i ... ścianach....
Tak, tak, myłam ściany!
Co jeszcze?
--> Skromna partia cebylek trafiła do gruntu... Końca nie widać...
--> Dobieraliśmy też dzielnie kolorystykę frontów, korpusów, kształty tłoczeń i uchwytów... Tylko blatu nie dobraliśmy... bo w próbniku nie było takiego, jaki ma być...
Tzn. dobieraliśmy w liczbie: oczu szt. 2 + łapki szt. 2... Wszyscy jakoś się pochowali po kątach i nie szło ich dowołać... Ja wiem... jakby co - będzie na mnie... taki los...