Uszkodzony łańcuch :-(
Kiedy się popsuło - nie wiadomo. Wiemy, że mamy mocno uszkodzony łańcuch.
Nasze sąsiadki dały czadu - tylko dlaczego akurat tu i teraz? Dlaczego o nas nie pomyślały? I co teraz zrobimy? Na razie składamy łapki i się modlimy, żeby udało się coś z tego bałaganu uratować... Tylko, czy się da?
W zasadzie, nawet nie wiemy, kiedy te głupie sarny dorwały się do naszych roślin i je zeżarły... Efekt jest taki, że nasz łańcuch pokarmowy niestety został brutalnie skrócony i ograniczony... o owocach przyjdzie nam zapomnieć... Kurcze, w końcu ja im rzepaku nie wyżeram. Płot postawimy i tyle wejdą na działkę! W drastycznej wersji poowijam rośliny na następną zimę chyba drutem kolczastym... Popatrzcie sami, co ta kopytna rogacizna nawyprawiała:
Wszystkie jagody poobżerały na taką wysokość, jaka wystawała wyżej 'owijek zimowych':
Mam nadzieję, że 3 największe i najstarsze sztuki, które powinny już owocować ocalały nietknięte, bo są jeszcze przysypane wysoką pierzyną śnieżną.
Z drzewek owocowych zostały kikuty. Zżarły wszystkie gałęzie i czubek. Z tych uszkodzeń chyba już nie wyjdą - niewiele kory na nich zostało... Najgorsze jest to, że najbardziej uszkodzone są te jabłonki, których sadzonek nigdzie nie można dostać, a ja polowałam na nie chyba ponad rok...
Różaneczniki chyba też nie wszystkie zakwitną. Tu - na szczęście - mocno zżarte zostały tylko 3 rośliny:
Ten rododendron będzie do cięcia chyba przy samej glebie... :
Z największego zostało tyle:
Raptem kilka pączków zostało, ale wszystkie wyglądają na liściowe, więc kwitnąć w tym roku nie będzie. Za to nadaje się do ścięcia - mniej więcej o połowę wysokości z lata....
Pancerna jeżyna, która miała kilkumetrowe przyrosty została pocięta przy samym pniu.
Dorwały się i przeżarły nawet liście jukki....
I teraz pytanie: Kiedy rozpoczyna się sezon odstrzałowy? Bo chyba tym razem ja zapoluję....
PS -
Dobra wiadomość jest taka, że część roślin wyszła spod wody i nie wygąda, żeby całowicie uległy potopieniu... ;-)