Desant spadochronowy i inne niespodzianki 20100308
Brać aparat, czy nie? Nie biorę, bo tylko na godzinkę jadę sobie w poniedziałek na działkę... A trzeba było babo wziąć! Foty nie byłyby beznadziejnej jakości!
Dobra, więc jadę i już nad 7-ką, na wysokości działki, coś jest nie tak, czegoś więcej... Kto ma na drodze pierwszeństwo: ja, czy paralotnia?:
W każdym razie, jakoś się minęliśmy...
Tyle, że za chwilę było już tak:
Ja rozumiem: latać.... ale może tak trochę wyżej?
Bo mi pan do domu wleci... nie, ja bardzo proszę, nie łazić mi po dachu:
Tak latał... latał.... w końcu wylądował przed domem, znowu poleciał... i znowu wylądował...
Wojsko lądowało 200m od domu na południe, paralotnia 10m od domu na północ... hmm... co/kto będzie następne/-ny??? Tylko błagam, nie mówcie mi, że dom stawiamy w pasie zrzutu paliwa, bo codziennie czekamy, czy nam coś z nieba nie spadnie na głowy ;-) i nie mówię o mannie....
A właśnie, wracając do "manny"... co prawda to nie manna, ale o wiele milsza niespodzianka! Czyżby pan złodziej Nr 2 zapomniał, gdzie do rowu zrzucił swój łup? Patrzcie co udało się znaleźć zaledwie kilkanaście metrów od domu, w rowie.
Wcześniej nie było widać, bo zakrywała je gruba pierzyna śniegu... W sumie brakuje 1 wkładu, a 1 z odzyskanych jest rozbity. Szkoda tylko, że trzeba było kupować nowe, gdy komin stawialiśmy...