o matko, a co to???
Nie uwierzycie....
złapałam w rowie rybę.... przy podlewaniu roślinek... o matko..... hahahahhaa
Nie uwierzycie....
złapałam w rowie rybę.... przy podlewaniu roślinek... o matko..... hahahahhaa
Geodeta przyjechał, budynek oznaczył i pojechał...
Podobno byczo-wielka chałupa. Zobaczę jutro ;-)
ERRATA (2009.04.27):
W poniedziałek dostaliśmy ostatnią już, tym razem także magiczną ofertę.
Fundament za 60,3 tys z materiałami.
Tu wyliczono dokładnie robociznę:
6800 za ławę (albo stopy, jak kto woli) z wykopem + 19500 za ściany fundamentu + płytę żelbetową u góry.
Śmiać się, czy płakać?
W sobotę niespodziewanie wyrósł nam na działce, niczym grzyb po deszczu, kolorowy "budyneczek" ;-). Oto Konstruktor i jego dzieło ....
Poza tym zaczynamy powoli przenosić roślinki z "przechowalnii"... szkoda tylko, że zimą część z nich "dostała po korzonkach"... trzeba będzie albo cierpliwie leczyć i patrzeć, czy odrosną, albo niestety wyrzucić...
Na szczęście jest na tyle sucho, że dało się wszystko dowieźć bezpośrednio na działkę naszą "terenówką" :-)
W piątek spotkaliśmy KB.
Zgłoszenie do Inspektora Nadzoru wypełnione. Formatka w Dzienniku budowy uzupełniona. Dokumenty przekazane. Materiały do wyznaczenia obrysu budynków dla geodety kupione - przyjadą we wtorek.
Czekamy na bank i geodetę oraz ostatnie wyceny fundamentów.
Motto sezonu: Nie masz co z czasem zrobić - zabierz się za budowę... doby Ci zabraknie...
Tymczasem drewno leży na placu i tylko zalega, a ekipa od domu stoi gotowa w blokach startowych i tylko czeka... czeka... czeka....
A bank: jeszcze to, jeszcze tamto, a może jeszcze to i to na wszelki wypadek...